Minister teraz przeprasza za manipulację w Kanału Zero
Dziennikarze Kanału Zero postanowili zbadać, czy mieszkańcy Głuchołazów, dotknięci powodzią, otrzymają wsparcie ze strony państwa i organizacji pozarządowych. Robert Mazurek, prowadzący wieczorny program na żywo 21 listopada, zaprezentował fragment posiedzenia rządu, na którym premier Donald Tusk wysłał do Głuchołazów Marcin Kierwińskiego, aby koordynował odbudowę obszarów dotkniętych klęską.
„Tak więc, minister Kierwiński w drogę” – stwierdził Tusk na nagraniu. Robert Mazurek z Kanału Zero skomentował tę sytuację i z ironicznym tonem zapytał reportera na miejscu, czy widział ministra. Niestety, okazało się, że pomimo wysłania Kierwińskiego do Głuchołazów, nie został on zauważony na terenie dotkniętym katastrofą.
Reporter skontaktował się z burmistrzem Głuchołazów, Pawłem Szymkowiczem, który również potwierdził, że nie widział ministra Kierwińskiego. Robert Mazurek, z przekąsem, podsumował sytuację, wyśmiewając brak obecności ministra, który według słów premiera miał udać się natychmiast do Głuchołazów.
Niestety, prowadzący program dopuścił się manipulacji, gdyż nie sprawdził faktycznej obecności ministra Kierwińskiego w Głuchołazach. Marcin Kierwiński szybko zareagował na te insynuacje, publikując na portalu społecznościowym post, w którym odsłaniał prawdę o swojej wizycie w Głuchołazach we wrześniu.
Nagranie z udziałem Tuska i Kierwińskiego z 28 września, którego fragment został rozpowszechniony w mediach społecznościowych, potwierdzało obecność ministra w Głuchołazach. Był on tam, rozmawiając z lokalnymi strażakami i samorządowcami. Natomiast 21 listopada uczestniczył w posiedzeniu Sejmu.
Kanał Zero, po wykryciu swojego błędu, opublikował przeprosiny na swoim profilu w serwisie YouTube. Przepraszali zarówno widzów, jak i samego ministra za swoją nieuwagę i rozpowszechnienie niesprawdzonej informacji.
Mimo przeprosin, manipulacyjne nagranie nadal pozostaje dostępne na kanale Kanału Zero w serwisie YouTube. Przy filmie zamieszczono adnotację o płatnej promocji, co może stanowić próbę zarobienia na sensacyjnych treściach. Warto zatem podchodzić ostrożnie do informacji pochodzących z tego źródła.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi ze strony tvp.info.