Rekrutacja w Rosji: Obietnice fortuny a rzeczywistość rzezi
Według niezależnych dziennikarzy, w obwodzie samarskim nadal zgłaszają się ochotnicy z różnych części Rosji, by dołączyć do komisji poborowych. Stawki za podpisanie kontraktu są tam znacznie wyższe niż w innych regionach, sięgając nawet dwukrotnie więcej niż w stolicy kraju, Moskwie. Dlatego też wielu chętnych decyduje się na tymczasowe kwaterowanie w Togliatti, gdzie akademiki są obecnie zapełnione.
Według informacji od jednego z rekruterów, za służbę „w dużej odległości od linii styczności bojowej” można otrzymać nawet 1,3 miliona rubli. Innym z kolei rekruterem zaznaczył, że większość personelu pełni funkcje szturmowe, co stawia ich w wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji.
Jedna z żon żołnierzy, który podpisał kontrakt w Samarze, opowiedziała, że jej mąż został wysłany do oddziału zajmującego się zabezpieczaniem pozycji na zdobytym terytorium. Mimo ostrzeżeń o potencjalnym przydzieleniu do kompanii szturmowych, szkolenie przed wyruszeniem na front trwało zaledwie dwa tygodnie.
Niestety, nie wszystkie historie związane z rekrutacją do wojska kończą się pomyślnie. Jeden z ochotników, który przyjechał z daleka, aby podpisać kontrakt i zarobić 4 miliony rubli, ostatecznie zrezygnował z wyjazdu po tym, jak dowiedział się, że zostanie wysłany do grupy szturmowej i skazany na pewną śmierć. Mimo atrakcyjnych finansowo propozycji, zdecydował się zrezygnować za dobro własne.
Informacje o gigantycznych stratach na froncie sprawiły, że coraz mniej osób decyduje się na służbę wojskową na wojnie prowadzonej przez Władimira Putina. Maleje zarówno liczba chętnych, jak i jakość rekrutów, którzy zastępują Rosjan coraz częściej cudzoziemcy lub osoby mające problemy z prawem.
Rosjanie ponoszą ogromne straty na wojnie, co potwierdzają raporty ukraińskiego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych. Liczba wyeliminowanych żołnierzy wroga nadal rośnie, co oznacza dramatyczne skutki agresji wobec Ukrainy. W tej sytuacji bezpieczeństwo i dobro ochotników staje pod znakiem zapytania, co zmusza wielu z nich do zastanowienia się nad swoją decyzją o służbie na froncie.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi ze strony tvp.info.