
Reprezentacja Polski słabo wystartowała w sezonie w Lillehammer
34-letni Pius Paschke dopisał do swojego dorobku tylko drugie zwycięstwo w karierze. Jego triumf na skoczni w Lillehammer był wynikiem kapitalnego skoku w drugiej serii, gdzie osiągnął odległość 138,5 m i awansował z szóstego miejsca na pierwsze. Pięć kolejnych lokat zajęli Austriacy, a na podium stanęli Daniel Tschofenig i Maximilian Ortner. Nieoceniony Stefan Kraft zajął czwarte miejsce po prowadzeniu po pierwszej serii.
W polskiej ekipie nie zabłyszczał żaden z zawodników. W drugiej serii tylko trzech reprezentantów kraju znalazło się w finale, ale ich skoki były nieco mniej imponujące. Paweł Wąsek był jedynym, kto zdołał poprawić swoją pozycję dzięki odległości 132 metrów, awansując o osiem lokat. Kamil Stoch zajął 35. miejsce po skoku na 122 metry, jednakże wyraził wiarę w poprawę swoich występów. Maciej Kot spisał się jeszcze gorzej, plasując się dopiero na 42. pozycji. Warto tutaj dodać, że Kot skakał w bardzo trudnych warunkach, otrzymując rekompensatę za niekorzystne warunki.
Mimo braku sukcesów ze strony polskich skoczków, Pius Paschke mógł cieszyć się zasłużonym zwycięstwem, będąc najlepszym w konkursie Pucharu Świata w Lillehammer. Była to kolejna emocjonująca edycja zawodów, która przypomniała nam, że w skokach narciarskich nie ma pewnych faworytów, a każdy może zdobyć to, czego pragnie dzięki perfekcyjnym skokom i determinacji.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi ze strony tvp.info.