
Sprawozdanie z tragedii w Polskich hutach. Zbadanie przez magazyn „Raport Specjalny”
Badania przeprowadzone przez autorów reportażu skupiły się na dwóch tragicznych wypadkach, które miały miejsce w warszawskiej hucie ArcelorMittal. Pierwszy z nich miał miejsce w 2021 roku i zakończył się śmiercią bardzo doświadczonego elektryka, a jego młodszy kolega doznał poważnych poparzeń. Kolejny incydent miał miejsce w 2024 roku, kiedy to kolejny specjalista został śmiertelnie porażony prądem. Mimo upływu lat od pierwszej tragedii, nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności, a cała winą próbowano obarczyć zmarłego pracownika. Jednak prywatne śledztwo jego żony rzuca na sprawę zupełnie nowe światło.
Pytanie, czy elektrycy pracowali bez odpowiednich zabezpieczeń, staje się coraz bardziej powszechne, zwłaszcza w kontekście kolejnych tragedii w hucie. Czy władze firmy oraz państwowe instytucje podejmowały odpowiednie działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa pracownikom? To jedne z wielu pytań, na które próbują odpowiedzieć autorzy reportażu.
ArcelorMittal, światowy gigant hutniczy działający w sześćdziesięciu krajach, w tym także w Polsce, kreuje się w swoich reklamach jako nowoczesny koncern, dbający o najwyższe standardy bezpieczeństwa. Jednak firma wielokrotnie była krytykowana za lekceważenie przepisów bezpieczeństwa i narażanie swoich pracowników na ryzyko. Dane Międzynarodowej Organizacji Industry All nie pozostawiają wątpliwości – w ciągu ostatniej dekady życie straciło ponad 300 osób pracujących w zakładach ArcelorMittal na całym świecie.
Jedną z ofiar była Leszek Szady, doświadczony elektryk zginął w lipcu 2024 roku rażony prądem podczas pracy w hucie w Warszawie. Mężczyzna nie tylko pełnił funkcję elektryka, ale również społecznego inspektora pracy, dbającego o przestrzeganie norm BHP i bezpieczeństwo innych pracowników. To zaskakujące, że pomimo jego zaangażowania i doświadczenia doszło do takiej tragedii.
Warto również wspomnieć o innych śmiertelnych wypadkach, które miały miejsce w hucie ArcelorMittal, takich jak śmierć dwóch elektryków w Krakowie rok wcześniej czy tragedia z lipca 2021 roku, kiedy to zginął Janusz Jastrzębski. Jego żona, Bożena Jastrzębska, opowiedziała reporterom o niebezpiecznych sytuacjach, których doświadczał jej mąż podczas pracy w hucie. Opowiadała o sytuacjach, w których odmawiał wykonania zadań niezgodnych z procedurami oraz o ciągłym pośpiechu i oszczędzaniu na bezpieczeństwie pracowników.
Należy zadać pytanie, dlaczego władze huty nie reagowały na sygnały alarmowe płynące od pracowników, którzy sygnalizowali niebezpieczne warunki pracy. Czy faktycznie firma lekceważyła przepisy bezpieczeństwa, narażając życie i zdrowie swoich pracowników? W jakim stopniu państwowe instytucje były zaangażowane w kontrolę i egzekwowanie przestrzegania przepisów BHP w zakładzie? To jedne z kluczowych pytań, na które powinny odpowiedzieć właściwe organy, aby zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi ze strony tvp.info.