
Syryjska armia traci terytoria na rzecz rebeliantów – co dalej?
Turniej owego roku był dla Syrii wyjątkowo burzliwy. Islamistyczni rebelianci z organizacji Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) oraz ich sojusznicy rozpoczęli kampanię przeciwko reżimowi Baszara al-Asada, zdobywając kolejno ale niezwykle szybko miasta Aleppo i Hama. Ich postęp w kierunku Homsu, trzeciego co do wielkości miasta w Syrii, spowodował gwałtowny exodus ludności, która uciekała przed brutalnymi walkami. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) podało, że w ciągu ponad tygodnia walk zginęło 727 osób, w tym ponad 111 cywilów.
Opanowanie Homsu przez rebeliantów miałoby strategiczne znaczenie, gdyż odcięłoby ono Damaszek – stolicę Syrii – od wybrzeża, ważnego bastionu alawitów, grupy religijnej, z której wywodzi się rządzący prezydent Asad. Na wybrzeżu znajdują się również bazy Rosji, która wspiera reżim w Damaszku. Rosyjskie i syryjskie lotnictwo kontynuują intensywne bombardowania miast zajętych przez rebeliantów.
Konflikt w Syrii jest jednak bardziej złożony niż walka między rewolucjonistami a siłami rządowymi. Istnieje wiele odłamów opozycji, często ze sobą konkurujących i rywalizujących. Turcja wspiera Syryjską Armię Narodową (SNA), która również jest zaangażowana w walkę przeciwko rządowi Asada. Wojownicy SNA prowadzą także ofensywę przeciwko Syryjskim Siłom Demokratycznym (SDF), które kontrolują północny wschód kraju.
SDF, z kolei, prowadzą walki z siłami rządowymi, wypierając je z miasta Dajr az-Zaur i zbliżając się do całkowitej kontroli nad granicą z Irakiem. Niestety, wraz z ich postępem, Państwo Islamskie odżywa na wschodzie Syrii, co stanowi dodatkowe zagrożenie stabilności kraju.
Ostatnie natarcia rebeliantów nie tylko pogłębiają już dramatyczny kryzys humanitarny w Syrii, ale również eskalują konflikt, który zdaje się nie mieć końca. Sytuacja w kraju staje się coraz bardziej złożona i niebezpieczna, a ludność cywilna cierpi z powodu niekończących się walk i bombardowań.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi ze strony tvp.info.