
Zwolennik Putina z Rumunii nie weźmie udziału w stawce wyborów.
Potężna burza polityczna obiegła Rumunię po decyzji sądu o odrzuceniu 11 skarg odwołujących się od decyzji Biura Wyborczego. Jedną z osób, której odwołanie zostało odrzucone, był kontrowersyjny polityk Georgescu, który w listopadzie ubiegłego roku zaskakująco wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich. Decyzja Sądu Konstytucyjnego o unieważnieniu tych wyborów doprowadziła do dalszej eskalacji sporu.
Georgescu złożył wniosek o zarejestrowanie swojej kandydatury w wyborach prezydenckich, ale został odrzucony przez BEC. Decyzja ta budzi wiele kontrowersji, gdyż nie podano konkretnego uzasadnienia. Być może miała to związek z antysemickimi, nacjonalistycznymi i prorosyjskimi poglądami polityka, a także z doniesieniami o korzystaniu z rosyjskich farm trolli i nielegalnego finansowania podczas kampanii wyborczej.
Reakcje na decyzję sądu były natychmiastowe i gwałtowne. Georgescu określił sytuację jako atak na demokrację w Rumunii i Europie, a jego zwolennicy zgromadzili się przed Pałacem Parlamentu w Bukareszcie, protestując przeciwko decyzji. Władze również przygotowały się do ewentualnych zamieszek, zwiększając obecność policji w okolicy.
Nawet Rosja zareagowała na tę sytuację, komentując, że wybory prezydenckie w Rumunii stracą swoją legitymację. Kreml wyraził swoje obawy co do sytuacji politycznej w Rumunii i możliwych konsekwencji dla demokracji.
Decyzja Trybunału Konstytucyjnego jest ostateczna i wiążąca, co dodatkowo pogłębia napięcie w kraju. Sytuacja polityczna w Rumunii jest niewątpliwie trudna i pełna niepewności, a dalszy rozwój wydarzeń może mieć poważne konsekwencje dla całej Europy. Oczekujemy, że sytuacja będzie nadal się rozwijać, a politycy będą szukać rozwiązania, które będzie kompromisem dla wszystkich stron zaangażowanych w ten spór.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi ze strony tvp.info.